Takahashi Yu jest dla mnie jednym z tych wokalistów, których lepiej i ciekawiej ogląda się na scenie niż w studiu nagraniowym, gdzie maszyny oczyszczają głos, a muzyka nie fałszuje. Poza tym energia jaką wysyła na swoich koncertach i jego mowa ciała mówi mi, że chce mieć kontakt z publicznością i po prostu kocha to co robi. Wydaje mi się, że dla wielu fanów to jest ważniejsze niż atrakcyjny wygląd czy ocena popularności. Najważniejszy w tym wszystkim jest przekaz i świetna zabawa.
Poza tym strasznie podoba mi się jego głos. Sama nie wiem, czy na żywo nie jest lepszy niż ten nagraniowy. Wiadomo jak łatwo jest nas, słuchaczy, oszukać, a potem wielkie rozczarowanie musimy znosić na koncertach i w wywiadach. Co mnie bardzo cieszy, mimo iż jego sława rośnie nie boi się on występować na tzw. "małych scenach" - mowa tu między innymi o występach w szkołach.
Takahashi Yu jest niezwykle śmieszną postacią w japońskim przemyśle muzycznym. Wydaje się być takim dużym dzieckiem, które bawi się muzyką i świetnie mu to wychodzi. Jeśli byłabym w Japonii to z pewnością odpuściłabym sobie koncert nawet najbardziej znanej gwiazdy aby tylko iść i posłuchać jego utworów na żywo. Być może zaraziłby mnie swoją niesamowitą energią. Póki co nie znalazłam w japońskim świecie muzycznym osoby, którą tak bardzo podziwiałabym jak właśnie jego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz