Muzyka TY wielokrotnie pomagała mi w trudnych chwilach, kiedy podjęłam naukę do matury, aby dostać się na filologię japońską. Nie ukrywam, że było ciężko. Poza samym uczeniem się, nadrabianiem materiałów i chodzeniem na korepetycje często miewałam napady wątpliwości. Nauka była na tyle ciężka i ja sama byłam pod takim wyrzeczeniem, że wielokrotnie zastanawiałam się czy warto. Krótko mówiąc, wahałam się. Czy dobrze robię? A jeśli nie dam rady na studiach? Czy na pewno to z językiem japońskim chcę związać całe moje życie? To były najtrudniejsze pytania w moim życiu i jednocześnie najtrudniejsze decyzje. Jeśli zamierza się iść na studia orientalne, zwłaszcza związane z językiem trzeba być przygotowanym na to, że najprawdopodobniej wyjedziesz z kraju i zostawisz rodzinę. Trzeba być przygotowanym na to, że zostaniesz sama w obcym mieście, obcym państwie na obcym lądzie. Wielokrotnie zastanawiałam się czy znajdę w sobie odwagę. Jednak nie musiałam jej szukać, przyszła sama.
Szybko okazało się, że głos Takahashi Yu działa na mnie kojąco, jak lek na złamane serce i splątaną duszę. W jego utworach i ich wykonaniu czułam siłę i wszystkie emocji, jakie mu towarzyszyły przy śpiewaniu. Nie musiałam znać tekstu, by rozumieć słowa. Wiedziałam o czym śpiewa i do kogo. Śpiewał o mnie, zwykłym szarym człowieczku, do mnie. Może zabrzmieć to śmiesznie lecz to on ostatecznie przekonał mnie, że wybrałam dobrą drogę. To on dał mi siłę i odwagę by sięgać po marzenia, by zamieniać je w plany na życie. W trudnych chwilach przypominał mi co sprawiło, że pokochałam język japoński. Uświadamiał mi i potwierdzał, że nie mogę bez niego żyć. Takahashi Yu nieświadomie pomógł mi podjąć decyzję mojego życia. Wiem, że dobrze wybrałam z jednego prostego powodu. Nie potrafię żyć bez języka japońskiego.
Muzyka TY pomagała mi nie tylko w czasie nauki i zwątpienia. To ona również leczyła moje zranione serce po wielu niekoniecznie dobrych relacjach z ludźmi. To ona pomogła mi wybaczyć byłej przyjaciółce i raz na zawsze odciąć się od przeszłości. Pomogła mi zrozumieć błędy, jakie zrobiłam w kontaktach z ludźmi. Wiele się nauczyłam. Również tego, że z każdym można się porozumieć. Wystarczy uśmiech. Sam Takahashi Yu nauczył mnie co znaczy pasja i miłość do tego co tworzysz. Są to dwa najbardziej widoczne aspekty jego muzyki i wykonania. Za to i za wiele innych rzeczy, min. pozytywne podejście do życia, szczerość i kontrowersyjność w swoich tekstach, bardzo go szanuję.
Jestem zdania, że w życiu trzeba znaleźć "złoty środek" na wszystkie niepowodzenia i problemy. Coś co przekona nas, że kierując się swoim sercem, robimy dobrze. Ja swój "złoty środek" znalazłam w pewnej japońskiej bardzo dziwnej postaci ze świata muzyki alternatywnej. I powiadam Wam, drodzy czytelnicy, pierwszym co zrobię po przyjeździe do Japonii będzie pójście na koncert Takahashi Yu. Choćby był on na samym końcu Japonii.
Dostałaś się na swoje wymarzone studia? Gratuluję i tym samym życzę wytrwałości, bo na pewno się przyda xD I widzę, że masz taki sam pierwszy cel po przyjeździe do Japonii, co ja. Widząc jaką energią są wypełnione jego wykonania na żywo, a także co panuje na jego koncertach, chcę tego doświadczyć osobiście.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że teraz ja przechodzą przez okres powątpiewań, co Ty przed maturą. Ale głupotą z mojej strony byłoby teraz rzucić japonistykę, bo tak naprawdę nie widzę siebie na innym kierunku. Potrzeba mi tylko samozaparcia i mocnego kopa, abym się w końcu ogarnęła po wakacjach, bo inaczej będzie ze mną marnie.
頑張れよ!~
Niestety nie dostałam się w tym roku, choć niewiele mi brakowało. Uczę się na poprawienie wyników matury i próbuję w 2014 roku ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń