Od zawsze jakoś wydawało mi się, że Takahashi Yu i język angielski nie idą ze sobą w parze. Ciekawiło mnie, czy kiedykolwiek wyjechał on poza Japonię i przez kompletny przypadek znalazłam odpowiedź na moje pytanie w tym oto filmiku:
Jak mówi nagranie artysta znalazł się tam 26 lutego 2011 roku, zapewne już po sławie jaką przyniosła mu drama Q10.
"I think a universal language of the world is not English, but a Smile".
Tak głosi napis na plakacie wywieszonym zapewne w centrum Nowego Jorku. Pomysłowość na szóstkę z plusem, a dodatkowo patrząc na Takahashi Yu, słowa te wydają się być czymś tak naturalnie prostym, jak wstawienie wody na herbatę.
Widzicie tych ludzi? Pierwsze wrażenie "Matko Kochana, człowieku co Ty tu robisz?!", a potem? Kolejny dowód na to, że muzyk nie boi się nowych wrażeń i chyba po prostu lubi dogrywać sobie na ulicach. W filmiku babcia wymiotła. A co do końca, jak napisał tak się stało. Uśmiech jest uniwersalnym językiem świata. Trzeba tylko w to uwierzyć. Ja mu wierzę.
Mam tylko nadzieję, że w przyszłości nie będzie już nigdy próbował mówić po angielsku, delikatnie mówiąc ten język do niego nie pasuje i widać jak bardzo się męczył, klepiąc te dwa biedne zmaltretowane zdania ;)
Mam tylko nadzieję, że w przyszłości nie będzie już nigdy próbował mówić po angielsku, delikatnie mówiąc ten język do niego nie pasuje i widać jak bardzo się męczył, klepiąc te dwa biedne zmaltretowane zdania ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz